Poddajemy się reżimowej propagandzie
Niestety, w przekazie ONI są mocni. Ilość tematów zastępczych jest tak opracowana by przeciętny, a teraz już nawet ponadprzeciętny widz czy słuchacz im uległ.
By uległ kłamstwu i by uległy mu niezależne media. I tak się dzieje.
Nasz wzrok i oczekiwania kierowane są na sprawy mniej ważne lub wręcz nic nie znaczące. Wszystko dlatego, że jesteśmy szczerze naiwni i ufni. Nie widzimy ICH skurwysyństwa.
A ONI grają z nami jak z dziećmi. Z nami i z całym naszym polskim ludem. Wystarczy, że zagłuszą jakiś temat swoją narracją. Ta narracja może nam wydawać się nawet obiektywną, ale taką nie jest. Przykładem niech będzie sprawa Niesiołowskiego i jego chamskiego ataku na „polską Joannę d’Arc”, czyli Ewę Stankiewicz. Potulne niezależne media na czele z pewną gazetą będącą tygodnikiem oraz wszelkimi innymi myślącymi, że są niezależni oraz niestety także z ludźmi partii opozycyjnej, uznały zdarzenie pod sejmem jako ważniejsze od tematu podjętego w tym czasie przez związkowców.
I „zdarzył” się (w cudzysłowie, bo to wykreowany a nie autentyczny) dylemat medialny: reforma emerytalna vs Stankiewicz/Niesiołowski.
W mojej opinii skandal z reformą emerytalną został przykryty „dziennikarską” prowokacją i jej skutkami. Cham Niesiołowski potrafi swoim zachowaniem zawłaszczyć medialny przekaz, podobnie jak robi to Palikot. Obaj nie mają w tym skrupułów. Martwię się o tych, którzy gubią wątek Polski poddając się ich manipulacji.
Droga pani Ewo, czy spojrzała Pani, próbując rozmawiać z posłem Stefanem, z takiej perspektywy? Czy pomyślała Pani, że poseł Stefan wywoła swoją postawą medialną zasłonę nad tym, co dzieje się wokół i będzie – niestety – odbywać się przy Pani współudziale?
A to jest dla nich tak łatwe. Wystarczy wykorzystać naszą nieudolność, szczere naiwne zaangażowanie w sprawy publiczne a także niestety brak chłodnego profesjonalizmu.
Bo przecież to sprawy ważne są ważne, a sprawy osobiste czy drobne nie są sprawami państwowymi. A tu o Państwo chodzi, o Polskę!
By być obiektywnym musimy także zdawać sobie sprawę kto rozdmuchuje medialną wydmuszkę, a kto wchodzi z informacją niezależną. O tym napisał dziś Aleksander Ścios. Wystarczy przeczytać.
Jak Państwo zauważyli w tekście nie wymieniam nazwy gazety będącej tygodnikiem. Robię to z wzajemności. Skoro gazeta ta nie wymienia z nazwy portali „blogpress.pl”, „niepoprawni.pl”, „blogmedia24.pl”, radia internetowego „Jezus.fm” oraz „niepoprawneradio.pl”, a także telewizji „razem.tv” czy innych, to ja nie mam obowiązku mówić o kim piszę, a Państwo – z racji „pewnego” monopolu na niezależność – i tak pewnie się domyślą.
Do grona niewymienianych przez tę gazetę dołączył w.w. bloger. Witamy w klubie, panie Aleksandrze!
PS. Oczywiście wiem, że mogą pojawić się w komentarzach „szczerze” krytyczne głosy fanboyów gazety będącej tygodnkiem, ale szczerze mówiąc z lemingami nigdy nie jest mi po drodze.