Smoleńskie refleksje po 4 miesiącach
Kolejną partię dokumentów pracowicie przygotowanych przez MAK można odebrać. I ma to zrobić Polska prokuratura. Informuje o tym zadowolony z siebie premier III RP. I dalej już tylko o tym jaki on jest samodzielny w swoich sądach, że niby bez specjalnego entuzjazmu oceniał wzajemną współpracę, ale w sumie jednak strona rosyjska reaguje na nasze fochy.
Przekaz PR ma być taki: Dokumenty będą – sprawa wyjaśniona, a jeśli będzie jakaś zwłoka, to pomarudzimy, będzie kłopot z wyjaśnieniem, wtedy znowu premier pogada przez telefon z Putinem i znów będzie dobrze i tak dalej itp.
To raczej przekaz o poziomie rządów PO-WSI i swoją wymową może nie docierać już jedynie do kretynów w różowych okularach. No, ale wciąż jest ich sondażowa większość.
Sprawa Smoleńska jest jednak od wyjaśnienia daleka i nie przybliżają nas do prawdy żadne dokumenty od MAK, żadne zdjęcia (dowody na ich sfałszowanie są w sieci) otrzymane od strony rosyjskiej, żadne zapisy czarnych skrzynek, żadne stenogramy przesłuchań, żadne dokumenty z oględzin zwłok podpisane rosyjską czcionką, ani też rozmowy z rosyjskim ministrem transportu czy jakimkolwiek oficjelem tamtej strony.
Ale te dokumenty i nagrania należy zarchiwizować. Wszystko to bowiem będzie (w odległej przyszłości) dowodem na niespotykane w światowej skali fałszerstwo, bo dotyczące największej politycznej zbrodni w dziejach ludzkości.
Jak wszystko co oficjalnie prezentowano za komuny, tak i dziś za KGB i WSI, fałszerstwa są kiepskie. Na podstawie źle pokrojonych i sklejonych ponownie z fragmentów danych można wyrobić sobie opinię o przyczynach, celach i użytych środkach.
Jestem przekonany o dokonanym zamachu przez użycie meaconingu, wraz z pomocą błędnych informacji i poleceń przekazywanych przez wieżę kontrolną nadzorowaną przez oficera KGB, wspartą działaniami technicznymi wywołanymi przez lot Iła oraz zmianami w informacji ze źródeł naziemnych poprzez zmianę ich lokalizacji lub sposobu działania.
Dziwi mnie tylko ta niefrasobliwość polskich władz z Tuskiem i Komorowskim. Kładą sami zasłużenie głowę pod topór. Myślą, że zmienią rzeczywistość przez swoje „przemówienia” lub działania Palikota?
Ale przede wszystkim dziwi i rozczarowuje mnie naiwność odbiorców przekazu, którzy odbierając informacje o kłopotach we współpracy ze stroną rosyjską, liczą na to, że po ustaniu tych problemów dowiemy się prawdy, czyli którzy jednym słowem – ufają stronie rosyjskiej.
Mimo czarnego kontekstu powyższych przemyśleń wiem, że kiedyś jakiś pracownik sowieckiego KGB, polskiego MSW lub nawet WSI w wyniku wewnętrznych starć powie i przekaże nam oraz światu dowody zbrodni. A może będzie to jakiś wysoki oficer resztek polskiego wywiadu lub armii?
Jeśli nikt taki się nie znajdzie, to ponieważ dowody istnieją i tak kiedyś dowiemy się prawdy!