Odcinek II: JOW
W tych dniach, ogarniający wszystkich sterowany spokój nie ogarniał jednak duszy pułkownika.
Niby dotychczasowe rozkazy: wyborcze zwycięstwo partii głupców, powrót ludzi WSI czy spokój dla ludzi biznesu i wolnych mediów – wykonane, a w trakcie: przywracanie honoru służbie poprzez kompromitowanie aneksu, to jednak kilka spraw nie było do końca załatwionych. Z mniej ważnych, które polecił załatwić dyżurnym autorytetom, to książka IPN o „legendarnym przywódcy”.
Sprawę obrony dawnych służb i zasłużonych towarzyszy posłów (sprawa morderstwa księdza), szczęśliwie załatwił przy okazji przeszukania niepokornego redaktora. Wywołała ona uśmiech na jego zniekształconej ciężką, dawniej nieuleczalną chorobą, twarzy.
Zaraz jednak skrzywił się, być może na skutek zbyt dużej dawki whisky, którą wlał w głębokie gardło, ale może na skutek dręczącej go myśli o kolejnych wyborach w tym kraju. Próba rozwiązania problemu poprzez wypromowanie SLD przez uatrakcyjnienie formy poprzez związek z PD (UW, ROAD), jednym słowem LID, nie udała się, bo: „na tych szczeniaków nie ma haków, poza drobnymi kradzieżami i przekrętami wieku młodzieńczego”, jak mu powiedział stary towarzysz – Leszek. Przespał ten moment – fakt. Kosztowało go to kilka telefonów od Prezia i Głównego Redaktora. Pretensje jednak mogli mieć do siebie promując tych małolatów, co zresztą z satysfakcją im wyjaśnił.
Jednak nie te telefony nie dawały mu odpocząć.
„Odsunięcie od władzy braci to nie jest nasz cel, naszym celem jest ustawienie w Польши, raz i na długo władzy nam przyjaznej”. To zdanie (przetłumaczone dla potrzeb tego postu, poza kluczowym słowem) było powodem niezrozumiałego niepokoju, jak zbliżająca się burza dla ciśnieniowców lub zbyt wczesne pylenie traw dla alergików. Ostatnie zdanie szyfrogramu brzmiało jednak : „nie liczcie pieniędzy, przychody i tak przewyższą koszty”.
Analizami polskiej blogosfery zajmowała sie specjalna komórka wydziału zewnętrznego FSB, a te referaty otrzymywał pułkownik i wszyscy jego bliżsi i dalsi przełożeni. Najświeższy z raportów leżał właśnie na biurku pułkownika. Ten wziął go do ręki i otworzył w przypadkowym miejscu.
Rozpoczął lekturę, przyzwyczajając umysł do rosyjskich bukw. Przeczytał fragment i przymknął raport jednocześnie wkładając palec między jego strony.
– Job twoju mać- krzyknął i jeszcze raz śmiejąc się krzyknął, wznosząc toast resztką alkoholu – JOW TWOJU MAĆ.
Fragment z bloga, brzmiał : „Niektórzy krytycy tego rozwiązania uważają, że Jednomandatowe Okręgi Wyborcze będą promować kandydatów z kapitałem. Nie zgadzam się z tym ….” Dalej pułkownik wypocin nie czytał. W jego głowie powstał plan. Jak się wydaje – genialny plan.