Potrzeba państwa podziemnego
Czytam dziś:
Pomimo licznych protestów organizacji kombatanckich oraz mieszkańców Warszawy, władze miasta chcą przywrócić na placu Wileńskim odrestaurowany pomnik „czterech śpiących”.
I myślę o tablicy pod pomnikiem Kopernika wymienionej podczas okupacji przez AK:
11 lutego 1942 r., podharcmistrz Maciej Aleksy Dawidowski „Alek” dokonał najbardziej znanej akcji tzw. małego sabotażu usuwając z pomnika Mikołaja Kopernika tablicę z napisem „Dem grossen Astronomen”. Został za ten czyn uhonorowany pseudonimem „Kopernicki”.
Albo sobie czytam i marzę żeby i u nas taki ktoś się znalazł:
W noworoczną noc w Zaporożu na Ukrainie wysadzono w powietrze pomnik Józefa Stalina. W wyniku wybuchu ucierpiał również pobliski budynek partii komunistycznej. Kilka dni wcześniej temu samemu monumentowi odcięto głowę i rękę. http://narodowcy.net/zaporoze-pomnik-stalina-wysadzony-w-powietrze/2011/01/01/
Nie było to dawno, to się stało półtora roku temu.
Jest więc nadzieja?
Ale to co się dzieje w sprawie smoleńskiej bezwzględnie wymaga tego państwa podziemnego oraz działań konspiracyjnych. Bo to nie jest sfera symboli. To jest sprawa podstawowa dla suwerenności państwa polskiego.
Jak wszyscy wiemy, Rosjanie zaplombowali trumny z ciałami. Wszyscy wiemy także, że polskie władze (w osobie ministra Arabskiego) zgodziły się na ten stan rzeczy i zabroniły (pod groźbą kary?) rodzinom i ich pełnomocnikom tych trumien dotykać, o badaniach patomorfologicznych ciał tam schowanych już nie mówiąc. Sprawa się rypła, bo sowieccy namiestnicy w Polsce nie przewidzieli tragikomicznych wyników sekcji rosyjskich medyków. W związku z brakiem zbieżności w opisie zwłok z ich postacią rzeczywistą, pozwolili (ponieważ jeszcze nie dorośli do swych zleceniodawców ze Wschodu) na ich zbadanie, czyli powtórzenie sekcji. Na razie dotyczyło to ministrów Wassermana i Gosiewskiego oraz szefa IPN Janusza Kurtyki. Sekcje „pod nadzorem okupanta” – tak bym to nazwał. Dlaczego?
Decyzja o niedopuszczeniu patologa Michaela Badena do sekcji zwłok Przemysława Gosiewskiego była w gestii Ministerstwa Zdrowia i była to suwerenna decyzja ministra Arłukowicza.
Mimo wszystko: Po badaniach ciał Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki biegli nie potrafią określić przyczyny zgonu ofiar.
W trzech zdaniach historię tych sekcji podsumowałbym tak:
Ruskie zrobiły wszystko co mogły, czyli napisały jak trzeba papiery by komuś do głowy nie przyszło wątpić, że to była katastrofa i zaplombowane trumny dały swoim w Polsce.
Ci jednak są jeszcze nie dość silni (są w połowie drogi do półjawnej dyktatury?), więc ulegają ewidentnym dowodom na fałszerstwo i pozwalają na jakieś działania pozorowane.
Wiedząc, że mają jeszcze jako taki wpływ na opinie polskich naukowców (mogą – nie opinie lecz ich autorów – zwolnić z pracy, publicznie medialnie wykluczyć ze społeczeństwa, wsadzić do więzienia za np „znęcanie się nad muchą”, czy w końcu odkręcić im śrubkę jak temu głównemu archeologowi, który się chciał wybrać do Smoleńska, ale nieszczęśliwie zginął w wypadku) dbają by robili je pracownicy państwa polskiego, pracownicy III RP.
Teraz kolejne rodziny stracą czas, nerwy, może jakieś pieniądze by bezskutecznie, powtórzę bezskutecznie , zrobić w ramach III RP ekshumację i ponowną sekcję zwłok swoich bliskich.
Nawet jeśli ciało pani Anny Walentynowicz okaże się ciałem… (nie będę spekulował kogo) kogoś innego to stwierdzą jedynie, że nie jest to to co w opisie miało być w tej trumnie, albo wymyślą inną oficjalną ściemę, a my zostaniemy tam ze swoją wiedzą o Smoleńsku gdzie jesteśmy, czyli w ciemnej dupie.
Byli w naszych dziejach ludzie, którzy z okupacją walczyli. Oni Polsce poświęcali swoje życie. Przykładów każdy z nas ma setki, tysiące. Nauczono nas jednak w czasach komuny, a może raczej wytresowano że prawa łamać nie należy a najważniejszą wartością jest „pokój”. I my tego prawa nie złamiemy.
Pomnika śpiących nie wysadzimy (jak Ukraińcy), tylko pisać będziemy do okupantów płaczliwe oświadczenia i apele.
Ciał naszych najbliższych (dla mnie większość z tych 96 to właśnie najbliżsi) i jednocześnie dowodów na zbrodnię sowiecką pod Smoleńskiem nie wykradniemy i sami nie zbadamy w swoim państwie podziemnym w naszej Polsce, ale tylko jak zwykle zwyciężymy moralnie.
PS. Sorry, ja już w naszych polityków nie wierzę, co oni mogą – a zresztą – czego oni chcą? Już nie jest dla mnie jasne.