Żyjemy w komunie i nikogo to nie dziwi
Prowadzenie przedsiębiorstwa lub mniejszego przedsięwzięcia gospodarczego jest w naszym postkomunistycznym kraju obarczone dużym ryzykiem. Napiszę nie o ryzyku gospodarczym, które w zależności od koniunktury wystąpić może i każdy ma prawo do podejmowania decyzji w zależności od swojego wyczucia i wiedzy. Nie, wtedy strata udziałowców lub osoby która podjęła się tych działań, jest stratą właściwie ukierunkowaną. Traci ten, kto podjął działania nietrafione lub trafił w kryzys. Trudno.
Lecz ja o innym ryzyku. Ryzyku, które kojarzy mi się z niezbyt odległą przeszłością ale i obecnym czasem. I to nie tylko u nas, w Polsce, ale w całej Europie. Ryzyku, które jest odbiciem skrajnie lewicowego podejścia do człowieka i wszelkich przez niego wykonywanych działań.
Państwowa Kontrola.
Kontrola obywatela, kontrola jego postępowania, kontrola jego stosunku do innych, kontrola jego konta bankowego, kontrola miejsca jego pobytu, kontrola poprawności jego myśli, kontrola…
Ale skupię się na jednej kontroli: na kontroli skarbowej.
Postaram się krótko przedstawić moje przemyślenia (choć temat rzeka), tak naprawdę sprowadzające się do postulatu likwidacji podatku CIT (dochodowego) dla przedsiębiorstw.
Przychodzą Panie „kontrola” do firmy X (ostatnio nastąpiły zmiany we właściwym kierunku „złagodzenia restrykcyjności”: mają terminy, zakres, zapowiedzi itd.) i sprawdzają czy aparat prezesa kupiony do sfotografowania produktu nie służy celom prywatnym, czy dyrektor jadąc do Słowacji nie wziął przypadkiem ze sobą nart by pojeździć i czy na pewno załatwiał sprawy służbowe, czy wypita w knajpie wódka przez dyrektora ds marketingu była wypita celowo, czy koszt produktu uwzględnił wszystkie elementy produkcji (tu bym dużo mógł zdań wyjaśnienia napisać, ale dziś nie o tym), czy samochód ma kratkę, a jeśli nie ma to jak z jego vatem i wiele wiele innych spraw interesuje te „kontrole”.
(dopiszcie swoje wrażenia, jeśli Wam się chce)
A więc Panie „kontrola” biorą papiery, faktury, przesłuchują księgowego, prezesa, czasem kadrowca i robią to nie z musu i chęci, a z zasady. Z komuszej zasady – kontrolować! Muszą bowiem skontrolować prawidłowość obliczenia wyniku finansowego firmy, czyli zysku. Bo jeśli zysk jest wg nich za mały, to i podatek za mały firma zapłaciła, a więc oszukała. Więc zależy im na wykazaniu błędów oraz celowych przekłamań w kwalifikacji dokumentów. A ile tu interpretacji, ho ho, a ile inwencji, a ile gróźb, ile uśmiechów mam cię! Radość życia księgowego lub prezesa!
I to wynika z podatku dochodowego od przedsiębiorstw.
I w tym celu prowadzi się w socjalistycznym kraju księgowość. By wybronić się przed kontrolą. By ukryć koszty, by wykazać ich poprawność. Księgowy pracuje dla kontroli, nie dla prezesa, nie dla właściciela. Dla kontroli.
I to jest główny cel jego pracy.
Zestawienia, analizy, raporty, rachunki wyników i bilanse muszą być zgodne z wymogami ustawy, a nie z potrzebami właścicieli. Ci ostatni są ostatni. Ważne jest przyłapać tych ostatnich na błędzie lub oszustwie, a nie na nagrodzeniu ich ryzyka.
No tak – ktoś powie – ale mogą oszukiwać!
A ja spytam: kogo i po co? Bo jeśli oszukają na kosztach, to produkt będą mieli droższy! Jeśli wrzucą w koszty zakup pieluch dla swojego potomka, to czy konkurencja uczciwsza która tego nie zrobi nie będzie miała przewagi? A jeśli prezes faktycznie spędzi z kochanką dwa tygodnie w Alpach, zamiast wykonywać rozmowy biznesowe, to czy nie dostanie kopa w dupę na dowidzenia od właścicieli, którzy tę informację śledzą na bieżąco i nie potrzebują poza księgowym żadnych „kontroli”?
Więc po co te kontrole. Czyż nie prostszym byłoby pozostawienie w rękach biznesmenów ich spraw, a systemu podatkowego ograniczenie do podatku VAT (nawet ze względów budżetowych zwiększonego)? Ale nie, ależ skąd. Gdzie się podzieją Panie „kontrola”? Co się stanie z tysiącem miejsc pracy? Kto skontroluje i rozstrzela spekulanta, który na koszt własnej firmy wypił kieliszek gorzkiej żołądkowej? Bez tej nowej formy (Народный комиссариат внутренних дел) nie będzie bazy władzy nad społeczeństwem.
PS. Świadomie nie napisałem tym razem czym się zajmuję, bo mi pewna blogerka wyciągnie życiorys, a oświadczam: nie mam ochoty by wszyscy poznali szczegóły moich danych osobowych, w szczególności urzędnicy i urzędy kontroli skarbowej w Mińsku, Moskwie czy Brukseli, których pracownicy realizują jedyną słuszną linię – KONTROLA