Hyde Park do S24 – Dziękuję Freeman za to: Głupi KO-wiec
– Proszę pana. Mam dla pana zasadniczą sprawę.
– Słucham?
– Proszę pana. W damskiej ubikacji napisane jest „GŁUPI KO-wiec”.
– Jak? Jak? Jak?
– W damskiej ubikacji napisane jest „GŁUPI KO-wiec”.
– I pan to zauważył?
– Tak proszę pana. Oto poszlaka.
– No bardzo ładnie. Pan to trzyma. I bardzo dziękuje. Niech pan w dalszym ciągu trzyma oko i ucho na pulsie spraw… Niech pan ogólnie się orientuje co jak… W ogóle. Wie pan.
– Proszę panów. Wydaje mi się, że sytuacja dojrzała do tego żebyśmy postawili pewne sprawy jasno i otwarcie. Otóż sądzę, że powinniśmy usunąć jedną osobę z rady rejsu. Mam nadzieję, że wszyscy zgodzą się ze mną, że musimy sformułować zarzuty jakie mamy i po sformułowaniu tych zarzutów, dopasować do tych zarzutów osobę, która by nam odpowiadała do… Tym zarzutom odpowiadała i wtedy tą osobę po prostu usunąć. To proszę bardzo.
„Rejs”, 1970. Scenariusz: J. Głowacki, M. Piwowski
***
Kojarzy Wam sie z czymś? Bo mnie i owszem. Głównie z tym, że niedaleko pada Salon24 od „Rejsu”.
Polska to naprawdę dziwny kraj. Kraj, w którym można nazwać Prezydenta „durniem”, zaś anonimowego cenzora, zachowującego się często jak małpa z brzytwą nie można nazwać „pojebem”. Fakt, słówko może niezbyt parlamentarne, ale literatura i kino w tym dziwnym kraju, zwanym III RP, są aż gęste od bardziej zawiesistych sformułowań. „Pojeb” to przy tym pieszczotliwe wyrażenie, choć z drugiej strony może zostać bardzo boleśnie odebrane przez osobników wybitnie wrażliwych, by nie rzec – przewrażliwonych. Zwłaszcza na swoim punkcie.
W różnych dyskusjach, często o charakterze nawalanki, byłem obrzucany znacznie gorszymi epitetami i jakoś to cenzorom (choć może to były inne boty) nie wadziło, zaś właściciele S24 nie uważali, iż takie rzeczy „godzą w dobre imię S24”. Mnie tam rybka, bo rozumiem, że gdy komuś brakuje argumentów, to w złości usiłuje w jakiś tam swój prymitywny sposób mi dokuczyć. Przez trzy lata mojego tu pisania usunąłem dwa lub trzy komentarze, wulgarnie odnoszące się do mojej ś.p. Mamy i już. Nikogo nigdy nawet nie zbanowałem.
Z czasem S24 zaczął się stawać świętszy i cnotliwszy od pensjonarki, zaś cenzorzy coraz bardziej szaleni i coraz częściej stosujący zasadę „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz?” O wybiórczości ich represji nie ma co wspominać, bo raz tną, a raz nie – bez względu na „opcję polityczną” piszącego, co wnosi w ich działania właśnie pewien element szaleństwa. A może – ze względu na to, iż jest ich paru – kierują się względami towarzyskimi lub diabli wiedzą czym, bo z pewnością nie regulaminem (a jeśli już, to od czasu do czasu)
MarkD założył więc na swoim blogu (niezależnym od S24) podstronę, mającą być netowym odpowiednikiem Speaker’s Corner w londyńskim Hyde Parku. A skoro tak, to zrezygnował z funkcji moderatora treści wpisów, pisząc u mnie: Gadajta co chceta. Ja tylko będę robił accept ! :). No i pojawił się komentarz jerry’ego, na który Administracja S24 zareagowała gorzej, niż kaowiec w „Rejsie”. I zrobiła się wielka burza…
Zabawne jest to, że cenzorzy S24 uznali nieomylnie, iż słowo „po…nych” (użyte w komentarzu jerry’ego wyciętym spod mojej notki) oznacza nie „pokręconych”, „pomerdanych” itp., tylko właśnie „pojebanych”. Świadczy to jedynie albo o ich słownictwie, albo… samoocenie. Tertium non datur.
Ofiarą zaś padło NiePoprawne Radio i sam MarkD, który jak najbardziej słusznie nie zgodził się na to, by cenzorzy S24 decydowali, co ma usuwać na swoim własnym blogu, całkowicie niezależnym od S24… Bannery radia zniknęły, zablokowano kod HTML na koncie Marka, on sam zawiesił pisanie w S24… Głupio, prawda?
A najgłupiej z tego względu, że właśnie przez tę piaskownicową mentalność administracji najbardziej traci „wizerunek S24”. Bądźmy szczerzy – ile osób zajrzało do Hyde Parku, ile w ogóle o nim wiedziało? Niewiele, może kilkadziesiąt – taka jest prawda. „Dzięki” reakcji adminów – wiedzą tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy. I wiedzą, że oto mamy wreszcie królową internetu, której nie można obrazić nawet gdzieś tam, w zakamarkach sieci, w jakimś netowym Speaker’s Corner… I że admini S24 nie wiedzą tego, co wie przeciętnie wykształcony człowiek – że brytyjska demokracja nie zawaliła się z powodu istnienia czegoś takiego, jak „zakątek mówców” koło Marmurowej Bramy, w którym można Izbę Lordów, Izbę Gmin i rząd wyzwać od najgorszych pojebów…
Czy jest możliwość wybrnięcia z tej sytuacji? Jasne, że jest. Choć to niełatwe, bo nie tylko anonimowi admini, ale przede wszystkim właściciele S24 napięli się tak bardzo, że niemal zablokowali sobie możliwość ruchów. Marka rozumiem i popieram, bo nie mógł zachować się inaczej, zaś jego „winą” jest to, że uznał, iż przydałoby się miejsce w sieci takie, którego NIKT nie cenzuruje. Nie byłoby potrzebne i nie byłoby w ogóle tematu, gdyby nie coraz bardziej dokuczliwa i chaotyczna w działaniach cenzura w S24.
Tak Radku, tak Igorze – cenzura. Gdyby taka cenzura istniała od początku istnienia S24 – Salon byłby do dzisiaj niszowym kątkiem w Sieci, nudnym i mało komu znanym miejscem. Salon rozwinął się i przebił dzięki temu, że ściągnął ludzi niepokornych, którym ciasno było gdzie indziej. Salon24 był kontrowersyjny, był „pod prąd”, był czymś wyjątkowym. I w dużej mierze była to zasługa „niebieskich blogerów”, którzy piszą tu miażdżącą większość tekstów. Którzy – wolni od środowiskowych koneksji – często pisali teksty, będące perłami publicystyki.
Nie imponujcie mi statystykami, że np. w ciągu ostatniego roku przybyło 60% blogerów i 74% komentatorów. To tylko liczby. Ci blogerzy i komentatorzy, i ci tylko czytający przychodzą tutaj, bo Salon24 rozwinął się tak bardzo – głownie dzięki ludziom, których tak wielu odeszło bądź zostało stąd wyrzuconych w imię strugania Salonu na nudny, bezpłciowy kształ „saloniku”, gdzię „ą” i „ę” i „bułkę przez bibułkę”… Nie sądziłem nigdy, że to powiem, ale sto razy więcej wolności słowa jest na forum „Gazety Wyborczej”, niż w S24…
Pogadajcie z Markiem – to mądry gość. Tak, jak Ty Igorze i jak Ty, Radku. Zatem nie powinno być źle? Za miesiąc, dwa ludzie zapomną o tej niemądrej wojence. I znikną różne teorie spiskowe, że pod byle pretekstem pozbyliście się z S24 kolejnego niepokornego. Bo tak to wygląda, niestety.
Marku – nie rezygnuj z S24.
Wierzę, że niedługo nikt już nie będzie pamiętał, że była taka śmieszna kłótnia o dupę Maryni (przesympatyczną „salonową” MARYNIĘ przepraszam z góry – ja tylko używam popularnego powiedzenia… ;-)), że Marek będzie nadal pisał, a NiePoprawne Radio będzie łatwo dostępne z poziomu S24. Bo nie chcę uwierzyć w to, że jacyś AA (Anonimowi Admini) są istotniejsi od blogerów… Adminów można wziąć z łapanki (jak dotąd… ;-)), zaś dobrzy blogerzy nie spadają z nieba.