Nie ma mocnych?
Czemu tak trudno niektórym mówić prawdę będąc w pozycjach wolnych reporterów, dziennikarzy lub polityków? Pytanie wbrew pozorom nie dotyczy dziennikarskich prostytutek, bo na tak sformułowane każdy odpowie sobie szybko i bez specjalnego skupienia. Mówię o dziennikarzach i politykach do których czułem szacunek. Czytam i słyszę w mediach ich wypowiedzi, które tak dalekie są od moich, że muszę sobie jakoś to wyjaśnić. A możliwe są dwa wytłumaczenia. Albo ja ześwirowałem, albo oni utrwalają fałsz będąc w miejscach, gdzie z fałszem uczciwy człowiek powinien walczyć.
Pisząc powyższe pomyślałem jednak o politykach, że oni jednak wolni nie są (może z kilkoma wyjątkami uznanymi przez gawiedź za pomyleńców). Jeśli bowiem zdeklarowali by swoje zdanie w sposób zdecydowany w określonych dziś warunkach medialnych, zniknęli by z polityki razem z falą powodziową. Muszą więc swoje zdanie ważyć póki (co najmniej dla 80% społeczeństwa) poziom rozumienia spraw zasadniczych sprowadza się do rozumienia i aktywnej akceptacji przekazu programów niektórych stacji, w szczególności tych o których mówił „największy” reżyser.
Stojąc w obliczu wyborów widzimy, a mam nadzieję, że to nie fatamorgana, tę naciąganą wersję rzeczywistości, do której „nasi” politycy nas przekonują i rozumiemy to ich puszczanie oka.
Uznając więc tym samym, że wolność polityków w dzisiejszej zakłamanej rzeczywistości jest niemożliwa, stajemy się wspólnikiem kłamstwa. Sytuacja nie jest komfortowa dla ludzi, którym kłamstwo kością w gardle stanie niezależnie od „dyplomacji”. Dla tych jednak, dla których ciężar kłamstwa nie przekracza wagi celu, taka zgoda z rzeczywistością jest do przyjęcia. Rozpraw filozoficznych dotyczących tego zagadnienia było już od liku, ale rzeczywistość przekracza czasami granice zakreślone piórami wszystkich filozofów, a ja cholernie to wszystko sobie upraszczam.
Przyglądam się dziennikarzom. A ci co mają do stracenia? Jakie cele mogą przeważyć u nich nad szczerym przekazywaniem własnych odczuć? (Piszę o tych „naszych” dziennikarzach). I przez chwilę myślałem, że mógłbym ich jakoś wytłumaczyć. Mogą bowiem zostać uznani najłagodniej za oszołomów albo … (przymiotniki znane i często używane), jeśli wypowiedzą się zgodnie ze swoim przekonaniem. Mogą zostać poddani ostracyzmowi i zniknąć z przestrzeni publicznej! Ale niestety to ich alibi upada po dzisiejszym oświadczeniu rosyjskich dysydentów i nie tylko dlatego. Może ważniejszym jest fakt, że przyczyniają się do przesunięcia środka dyskursu w stronę fałszu. To powoduje, że każdy kto wyrazi myśl od tego środka oddaloną zostanie uznany powszechnie za idiotę lub wariata. Mam więc pretensje do „naszych” dziennikarzy o to, że pozwalają na skierowanie dyskursu w stronę fałszu przez fakt, iż jasno nie piszą prawdy.
UWAGA: Uzupełnieniem postu są jego tagi, które nie odnoszą się bezpośrednio do tekstu, ale są jego kanwą.
Dodam na koniec. Posty z naszych blogów są prawdziwe w swym przekazie i uczciwe, bo zgodne z naszymi odczuciami. Przypadkowy czytelnik może być wstrząśnięty uczciwością blogerów, bo my nie mamy żadnych ograniczeń. Jeśli napiszę „na razie”, to będzie bardziej szczere, bo pokaże moje obawy dotyczące naszej przyszłości.