Pozory prawdy
Słucham Radia Parlament po 16 (dziś wyjątkowo po 16:30, bo do tej godziny była relacja w TVP3) Nie czytałem (przyznaję szczerze) ani projektu PO ani PIS w sprawie ustawy antyUBeckiej. Ale słucham ludzi, którzy czytali. Polecam wszystkim tę formę z dodatkiem : „ze zrozumieniem”. O komunie nie wspomnę, bo na to co powiedział poseł Zemke, posłanka Senyszyn lub inna postsowiecka swołocz, nie ma co pióra marnować.
Ale o co spiera się PO z PIS, o tym warto napisać. Sedno i sens przedstawił przed chwilą nie kto inny niż Macierewicz. Okazuje się, że owszem, ustawa PO odbiera niektóre przywileje UBekom i SBekom, ale nie rusza WSI ! Nie rusza sk…wysynów z WSI, z Informacji Wojskowej! Czyżbyśmy byli u źródła?
I na tym właściwie, wątek ustawy miałem skończyć, ale zdarzyło mi się obejrzeć po 30-stu latach „dzieło” „mistrza” Wajdy. I to doświadczenie, było tak naprawdę na tyle wstrząsające, że spowodowało ten post. Słowo. Nie oglądałem „Człowieka z marmuru” od premiery, aż do wczoraj. Bo wiele scen pamiętałem, a i jakoś się nie złożyło. Kiedy film „mistrza” puszczono byłem uczniem/studentem. I byłem olśniony wartością przekazu. Ale wczorajszy seans, uświadomił mi moją małość – dla spokoju dodam – z tamtych czasów. Nie chodzi mi o ocenę aktorstwa Jandy, zdjęcia, archiwalia (tu ciekawostka: reżyser występuje w napisach jednego z dokumentów jako młodszy reżyser). Tamtą moją ubogość intelektualną widzę w braku wiedzy, usprawiedliwionej wiekiem i indoktrynacją. Coś mi wtedy rodzice usiłowali przekazać. I za to, dziś z pochyleniem karku, dziękuję.
Usprawiedliwieniem tak pozytywnego odbioru „dzieła”, jest może fakt, iż było już jasne kim byli Stalin i Bierut. Byliśmy dumni z „wywrotowości” oceny tych dwóch postaci. Ale wczoraj zobaczyłem w jak ubogiej i miękkiej formie: akceptując podświadomie cel i formę „Nowej Huty”!!! Akceptując sens działań przodownika pracy! Nie chodzi mi tu o to, że 30500 cegieł układało 5 robotników, a 3000 innych oglądało
ten spektakl. Ten absurd wychwyciłem będąc dzieckiem. Wczoraj jednak zobaczyłem więcej.
Zobaczyłem strach „mistrza” przed jakimkolwiek potępieniem „komunizmu” (czytaj faszyzmu) ubecji. Czy za rzut cegłą w drzwi Urzędu Bezpieczeństwa dostałby z kałasznikowa trzy kule czy trzy lata? Czy za życiorys hiszpański (tu komusza dusza „mistrza” oddycha pełniej), mógłby ktoś być prześladowany? A jeśli nawet (epizod francuski), to trzy lata czy dożywocie? Czy można gdzieś znaleźć życiorysy prześladowanych przed Gomułką, którzy zostali dyrektorami w PRL po Gomułce („mistrz” je zapewne musi znać)? Grunt jednak to przypieczętować pewną fałszywą tezę filmu. A teza ta wyraża się akcentem głosowania. Jest bowiem tak, że on głosuje, a za nim (powiedzmy) tłumy. W tamtych latach (w latach, kiedy dla mnie film był reakcyjnym dziełem) wiadomo było, że głosowanie jest farsą. Lecz w filmie sceną najistotniejszą dla „mistrza” jest : „tak trzeba, bo to jest nasz kraj”.
Fałsz pozornie uczciwego filmu był dla setek tysięcy odbiorców gorszy niż milczenie.
A dziś. Czy ustawa karząca UBeckich morderców i ich współpracowników musi być łagodna? Czy to będzie zadośćuczynienie? Czy musimy ciągle słuchać „autorytetów” i postkomunistów? Czy może powinniśmy splunąć im w twarz?